piątek, 6 listopada 2015

Rozdział V cz.2




- Kobieto, co Ci się stało?! Od kiedy to szanowana Pani architekt ma czas na czytanie takich głupot. – Anita nie kryła zdziwienia. Brwi aż się jej podniosły z szoku, ale Jola nie była już taka radosna – Nie Twój interes. – skwitowała. Po krótkiej chwili, trochę milszym tonem spytała „ Idziemy?” i wstała. Zachowywała się jakby nic się nie dzieło, bo po wczorajszym szybkim kojarzeniu faktów przez Iwonę wiedziała, że w tego typu tematach musi ludzi trzymać krótko. Szczególnie kobiety. Na własnym przykładzie wiedziała jak wścibskie mogą być i jak sprytnie wykorzystują każdą, najmniej istotną lecz osobiście zdobytą informację. Przy drzwiach zwinęły mapki galerii i zanim wciągnie je wir zakupów postanowiły iść do łazienki poprawić makijaż. Jola, która nie miała co poprawiać, czekała na zewnątrz. Usiadła na ławce i zaczęła wytyczać trasę specyficznej „wycieczki”.  – Najpierw po tę sukienkę w kropki, bo podkreśla talię i ramiona. Potem w lewo po prostą czarną spódnicę (jeżeli nie znajdą tam to poszukają piętro wyżej), później fryzjer na drugim piętrze i kosmetyczka w tym samym miejscu, bo trzeba zrobić paznokcie. Podobno bardzo zwracają na to uwagę. Faceci… Co tam dalej…? – mówiła do siebie wertując magazyny i spisując wszystko do notesu. – No przecież! Perfumy! – Zerwała się tak gwałtownie, że kilka osób odwróciło głowy w jej kierunku. Z pokorą usiadła z powrotem na ławce i pogrążyła się w lekturze artykułu nt. wpływu konkretnych zapachów i ich mieszanek na korę mózgową mężczyzn. Nadal robiła notatki. Przerwał jej dopiero śmiech koleżanek. W żadnym wypadku nie były już rozmazane i nie było na nich widać ani kropelki potu.
- Hej to nie projekt. Rysunek techniczny był w podstawówce. To ma być relaks! – skarciła ją Beata wciąż się śmiejąc. Anita w tym samym czasie złożyła jedną z gazet Joli (tę, którą trzymała w ręce) i wrzuciła sobie do torebki. Przez cały czas trwania tej sceny, Jola nawet nie drgnęła. Spokojnie doczekała się jej końca, wstała i jak gdyby nigdy nic poszła za „prześladowczyniami”. Ich zachowanie przypominało jej nękanie dzieci w szkole. Nie dała jednak nic po sobie poznać. Choć w prawej ręce nadal kurczowo trzymała swój notes. Takie umiejętności utrzymywania pozorów miała wrodzone. Już w przedszkolu wychowawczyni mówiła, że Joleczka będzie aktorką. Grywała we wszystkich przed- i szkolnych przedstawieniach. Dopiero w liceum nauczycielka matematyki wraz z belfrem uczącym techniki zaczęli naciskać na architekturę. I tak już zostało. Aktorskie zdolności wykorzystywała jednak każdego dnia. Dzisiaj musiała zgrywać najlepszą psiapsiułę, bo potrzebowała porad modowych Anity i stylistycznych Beaty. Kupiła wszystko co chciała wiedząc, że się nie pomyliła, a jej cele zostaną osiągnięte. Warto było udawać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz