- Kobieto, co Ci się stało?! Od kiedy to szanowana Pani
architekt ma czas na czytanie takich głupot. – Anita nie kryła zdziwienia. Brwi
aż się jej podniosły z szoku, ale Jola nie była już taka radosna – Nie Twój
interes. – skwitowała. Po krótkiej chwili, trochę milszym tonem spytała „
Idziemy?” i wstała. Zachowywała się jakby nic się nie dzieło, bo po wczorajszym
szybkim kojarzeniu faktów przez Iwonę wiedziała, że w tego typu tematach musi
ludzi trzymać krótko. Szczególnie kobiety. Na własnym przykładzie wiedziała jak
wścibskie mogą być i jak sprytnie wykorzystują każdą, najmniej istotną lecz
osobiście zdobytą informację. Przy drzwiach zwinęły mapki galerii i zanim
wciągnie je wir zakupów postanowiły iść do łazienki poprawić makijaż. Jola,
która nie miała co poprawiać, czekała na zewnątrz. Usiadła na ławce i zaczęła
wytyczać trasę specyficznej „wycieczki”. – Najpierw po tę sukienkę w kropki, bo
podkreśla talię i ramiona. Potem w lewo po prostą czarną spódnicę (jeżeli nie
znajdą tam to poszukają piętro wyżej), później fryzjer na drugim piętrze i
kosmetyczka w tym samym miejscu, bo trzeba zrobić paznokcie. Podobno bardzo
zwracają na to uwagę. Faceci… Co tam dalej…? – mówiła do siebie wertując
magazyny i spisując wszystko do notesu. – No przecież! Perfumy! – Zerwała się
tak gwałtownie, że kilka osób odwróciło głowy w jej kierunku. Z pokorą usiadła
z powrotem na ławce i pogrążyła się w lekturze artykułu nt. wpływu konkretnych
zapachów i ich mieszanek na korę mózgową mężczyzn. Nadal robiła notatki.
Przerwał jej dopiero śmiech koleżanek. W żadnym wypadku nie były już rozmazane
i nie było na nich widać ani kropelki potu.
- Hej to nie projekt. Rysunek techniczny był w podstawówce.
To ma być relaks! – skarciła ją Beata wciąż się śmiejąc. Anita w tym samym
czasie złożyła jedną z gazet Joli (tę, którą trzymała w ręce) i wrzuciła sobie
do torebki. Przez cały czas trwania tej sceny, Jola nawet nie drgnęła.
Spokojnie doczekała się jej końca, wstała i jak gdyby nigdy nic poszła za
„prześladowczyniami”. Ich zachowanie przypominało jej nękanie dzieci w szkole.
Nie dała jednak nic po sobie poznać. Choć w prawej ręce nadal kurczowo trzymała
swój notes. Takie umiejętności utrzymywania pozorów miała wrodzone. Już w
przedszkolu wychowawczyni mówiła, że Joleczka będzie aktorką. Grywała we
wszystkich przed- i szkolnych przedstawieniach. Dopiero w liceum nauczycielka
matematyki wraz z belfrem uczącym techniki zaczęli naciskać na architekturę. I
tak już zostało. Aktorskie zdolności wykorzystywała jednak każdego dnia.
Dzisiaj musiała zgrywać najlepszą psiapsiułę, bo potrzebowała porad modowych
Anity i stylistycznych Beaty. Kupiła wszystko co chciała wiedząc, że się nie
pomyliła, a jej cele zostaną osiągnięte. Warto było udawać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz