wtorek, 10 listopada 2015

Rozdział VI cz.1



Od wczorajszego popołudnia Jola nie mogła pozbierać myśli. Rozmowa z Anitą i Beatą spowodowała wybuch bomby atomowej w jej wnętrzu. Trzeba przyznać, że nie była osobą spokojną, ale wspomnienie słów Anity powodowało u Niej furie, której nic nie było w stanie zatrzymać. Od wieczora, kiedy pożegnała się z „przyjaciółką”, wróciła do domu i przestała udawać, że wszystko jest w porządku i tak bardzo się cieszy z jej udanego życia, zdążyła już roznieść na strzępy kilka poduszek, powyginać prawie wszystkie sztućce, podrzeć na drobniutkie kawałki stos gazet i spalić parę książek. Poza tym ucierpiało sporo szklanych figurek i zastawy oraz tapeta, którą Jola będąca już w drugiej fazie furii, czyli gdy już trochę się uspokoiła, zdrapała wygiętym wcześniej widelcem. Nie spała całą noc, dokonując zniszczeń w mieszkaniu, a od rana, pobudzona jeszcze bardziej przez kawę, na którą dziwnym trafem miała ochotę, wydzierała się na Jokera i wszystko inne, co nie zachowywało się tak jak chciała (raz nawet na szczoteczkę do zębów, ponieważ, kiedy ją rzuciła w stronę kubeczka, nie wpadła do niego, tylko odbiła się od lustra i spadła na podłogę). Brak panowania nad światem ją wykańczał. Pozostawało tylko jedno pytanie. – Co takiego mogła zrobić Anita, co wprawiłoby Jolę w stan w jakim nie była od kilkunastu lat, kiedy spowodowała śmierć trzech osób – rodziców i babci. Z powodu nieudanego prezentu na osiemnaste urodziny (komplet książek na medycynę, na którą chcieli ją posłać oraz tort w tej tematyce, zamiast samochodu) „niechcący” popchnęła mamę w kierunku studni i spowodowała pożar, w którym spłonęli tata z babcią. Co spowodowało napad szału tym razem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz