Po tej pełnej wrażej dobie Jola, aby nie dać nic po sobie
poznać, standardowo poszła do pracy. Mimo to, że starała się udawać
uśmiechniętą, a może właśnie dlatego, była bardzo spięta i łatwo popadała w
rozdrażnienie. Zauważyła to szczególnie Mariolka, która spędziła z Nią tego
dnia najwięcej czasu.
- Coś się stało? – spytała w końcu.
- Nie, nie. Wszystko w porządku. – Odpowiedziała bez
zawahania Jola. – Nie wyspałam się.
- Aha… - zareagowała bez przekonania Mariola. Sygnał, że jej
szefowa nie zamierza zdradzić powodu zdenerwowania był oczywisty. Wiedziała
przy tym doskonale, że podczas ostatnich problemów prywatnych Pani Jolanty
poleciały głowy, a ona jako samotna matka potrzebowała tej pracy. Wolała nie
ryzykować.
Tego dnia wieści o złym humorze Joli rozeszły się wyjątkowo
szybko. Cały personel unikał jej jak ognia. Klienci, no cóż, nagle przestawali
potrzebować odpowiedzi na wszelkie pytania i jedyne co było im w głowie to
natychmiastowe wyjście z siedziby Fantasy Buildings. Od kilku lat zastanawiano
się dlaczego furie Pani Jolanty w żaden sposób nie wpływają na jej życie
zawodowe. Powody były jednak dziecinnie proste. Po pierwsze, dyrektor większość
dnia spędzał w swoim biurze z podtykaną pod nos kawą i kosztorysami, a jeżeli
zdarzyło mu się wychylić jakąkolwiek część ciała z gabinetu i akurat spotkał
nakręconą Jolę, to stwierdzał, że jest to element procesu twórczego
przynoszącego mu ogromne zyski. Element ten, oraz każdy odsłonięty przez dekolt
Jego pracownicy, niezmiernie go przy tym podniecał. Trzeba przyznać, że kobiecy
urok osobisty zazwyczaj działa na korzyść posiadaczki. Po drugie, trzeba to
szczerze przyznać, Jola była po prostu świetna w swoim fachu. Kto ucierpiał w
ten nieszczęsny dzień, nie wie nikt. Liczba ofiar nieznana. Głównym
poszkodowanym stał się natomiast nowy klient Joli, który tego dnia właśnie
umówiony był z Nią na pierwsze spotkanie w sprawie projektu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz