środa, 28 października 2015

Rozdział IV cz.3




- To była godzina, a nie pół. – zwróciła uwagę Iwonie, kiedy ta zapukała do drzwi.
- Sorki. Właźcie chłopaki. Nawet nie wyobrażasz sobie ile czasu zajmuje doprowadzenie ich to porządku.
- Spoko. Chłopcy, plecaki możecie sobie położyć na kanapie w salonie albo… - W tym momencie rozległ się zduszony okrzyk Iwony, która właśnie zobaczyła kuchnię – Jola coś Ty tu narobiła? – wydusiła wreszcie. Jej zaskoczenie było całkowicie uzasadnione. Cała kuchnia wyglądała jakby przeszedł przez nią tajfun. Brudne patelnie, brytfanki, garnki, miski, talerze i sztućce leżały w zlewie tworząc wielką stertę. Sprawiała ona wrażenie wyjątkowo niestabilnej. Resztki tego, co chyba kiedyś było jedzeniem, wylądowały na ścianie za kuchenką razem z tłuszczem, w którym były smażone.  Wśród tego poniewierały się kartki, gazety i książki z przepisami. – Jezu, jaki śmietnik! – wyrwało się Iwonie. Właścicielce kuchni aż zrobiło się głupio, gdy się jej przyjrzała. – Fakt, nie bardzo miałam czas na sprzątanie. – próbowała się tłumaczyć, ale sama nie wierzyła w to co mówi.
Kolejne pół godziny spędzili na sprzątaniu, w którym pomagał im Staś w ramach kary. Nie był zachwycony, ale „skoro ciocia patrzy”. Potem zabrały się za gotowanie. Najpierw kolorowe babeczki z marmoladą (ozdabianiem i pałaszowaniem z przyjemnością zajęli się chłopcy), potem pierś z kurczaka nadziewana serem i szpinakiem (obiad dla Iwony), zapiekanka drobiowa w ośmiu smakach (na dzisiejszą kolację). Kiedy była w piekarniku, Jola wytłumaczyła Jankowi matematykę, którą chyba zaczął lubić od czasu zamiany liczb na orzeszki w czekoladzie. (Za każde prawidłowo rozwiązane zadanie dostawał wszystkie orzeszki w nim zawarte.) Po kolacji i spakowaniu obiadu  Iwony, pożegnały się i wróciły do swoich, normalnych światów.  Znaczy wróciła Iwona, bo Jola nie była już tą samą Jolą. Wieczorem przestudiowała kolejne książki i czasopisma, aby przygotować się na jutrzejsze zakupy i poszła spać. Zapomniała nawet wyjść z Jokerem o czym on sam przypomniał jej parę godzin później. Była chyba jedyną osobą we Wrocławiu spacerującą z psem o trzeciej nad ranem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz